JavaDevMatt.pl – Mateusz Kupilas

Programista, przedsiębiorca, gamedev, bloger.

Retrospektywa z samodzielnego wydania książki „Junior Developer”

Trochę ponad miesiąc temu zacząłem wysyłać papierową wersję książki „Junior Developer” – czas na obiecaną retrospektywę z całego projektu.

Zapraszam.

Zanim zaczniemy…

W większości przykładów selfpublisingu (przynajmniej w tych, które czytałem) wydano jednocześnie książkę papierową i e-booka. U mnie było trochę inaczej. Rok temu ruszyłem z samym e-bookiem. Jako wstęp warto przeczytać poprzednie podsumowanie startu mojego e-booka na portalu PolakPotrafi:

Podsumowanie akcji ebooka „Junior Developer” na PolakPotrafi

W skrócie: odpaliłem akcję crowdfundingową, która miała ustawiony cel na 3000zł. Cel 3000zł udało się osiągnąć w niecałe 24h, a ostatecznie akcja zebrała w miesiąc trochę ponad 17 000zł.

Za wersję papierową zabrałem się rok później. Dopisałem trochę treści, poprawiłem coś drobnego tu i tam… i tym sposobem mamy teraz II wydanie e-booka i I wydanie książki papierowej. 😉

W całym procesie selfpublishingu orientowałem się głównie na przykładzie Pana Szafrańskiego. Warto sobie przesłuchać podlinkowany podcast: prawie cały proces wzorowałem na podstawie notatek, które robiłem podczas słuchania odcinka.

O czym jest ta książka?

To zbiorowa odpowiedź na pytania, które najczęściej zadawali mi czytelnicy bloga i widzowie na YT. W skrócie: co powinieneś potrafić do pierwszej pracy jako programista, dlaczego to potrafić i skąd się tego nauczyć. Tyle. Krótko i na temat. Aktualnie 171 stron A5 – jakieś 3h czytania.

Tu znajdziecie spis treści wersji przed redakcją (spis treści po korekcie/redakcji wygląda minimalnie inaczej). Niedługo wrzucę aktualny spis treści. Po korekcie/redakcji/przygotowaniu do druku książce wyszło 171 stron – w wersji przed przygotowanie do druku było ich trochę ponad 180).

Muszę też nagrać jakiś nowy film promocyjny książki. 😀 Na razie można sobie zerknąć stary film promocyjny, który był nagrany na potrzeby akcji na PolakPotrafi (wtedy samego e-booka, bez książki papierowej):

Pisanie – jak długo? W czym pisałem?

Pierwsze wydanie e-booka pisałem około 5 miesięcy. Zacząłem jakoś w grudniu 2015 – skończyłem pod koniec kwietnia 2016. Przejrzałem masę maili i komentarzy pod moimi materiałami… i starałem się w e-booku odpowiedzieć na najczęściej powtarzające się pytania – wyszła książka, którą sam bardzo chętnie bym przeczytał jakieś 6 lat temu (gdy zastanawiałem się nad etatową pracą jako programista).

Do drugiego wydania dodałem trochę treści, o którą pytali czytelnicy pierwszego wydania. Treść uzupełniałem do końca roku 2016. W 2017 już prawie nic nie dopisałem.

Z takich protipów do pisania: gdy miałem blokadę w pisaniu, to wyłączałem laptopa i pisałem na papierze. Praktycznie połowa treści została napisana ręcznie na kartce i później przepisana. Przy okazji mogłem się trochę przewietrzyć i popisać w parku. 😉

Co do tego w jakim programie pisałem: każdy rozdział pisałem jako osobny artykuł w wodrpresie – pisałem z poziomu wordpresowego edytora w przeglądarce. Następnie tekst składałem w OpenOffice.

Ważnym założeniem było to, że nie chcę na siłę „napisać więcej stron”, tylko postarać się poruszyć każdy temat krótko i konkretnie. Coś jak zasada „awesome per second”, którą stosuje się w gamedevie:

Podejście się sprawdziło. Czytelnicy chwalą, że naprawdę świetnie się czyta. Jest na temat, bez przedłużania i zapełniaczy. Niektóre rozdziałby zdecydowanie możnaby rozbudować, ale podjąłem decyzję, że ma być krótko i konkretnie. Większości czytelników bardzo przypadło to do gustu – jednak nigdy nie zadowolimy wszystkich. Gdy próbujemy zadowolić wszystkich, to z produktu (książki) szybko robi się nijakość. Zdecydowanie jestem zdania, że lepiej zostawić lekki niedosyt, niż przynudzać. 

I to się sprawdza. Czytelnicy chwalą, że naprawdę świetnie się czyta, jest na temat, bez zbędnego przedłużania. Może momentami trochę krótko, ale świadomie zdecydowałem, że tak miało właśnie być. Produkt zawsze kierujemy do konkretnej niszy i nie musi podobać się wszystkim – jeśli tego nie zrobimy, to wyjdzie nam nijakość.

Czasami wyszło trochę potocznie i pani redaktor sugerowała różne zmiany. Parę razy przyznałem rację i zmieniałem zdanie zgodnie z sugestię, ale czasami chciałem, by brzmiało „po mojemu”. Akceptuję, że niektórym to nie podchodzi: nigdy nie trafimy do wszystkich i należy się pogodzić, że niektórzy to słusznie skrytykują.

Zawsze miło czyta się recenzje, w których doceniane są humorystyczne wstawki. 😀

„Napisane jest w sposób bardzo luźny i prosty dzięki czemu ktoś początkujący, nie będzie miał problemu z przeczytaniem tego i zrozumieniem, bardzo spodobały mi się, zabawne wstawki w częściach tekstu cytuję „MÓWIĘ DO CIEBIE, doświadczony programisto, który czyta tego PDF-a, zamiast zająć się pracą (wiem, wiem: prokrastynacja to suka).”.”

Jeśli chcecie poczytać więcej recenzji: zebrałem parę z nich tutaj.

W paru miejscach dodałem trochę czarnego humoru, albo rzuciłem jakimś niszowym żartem – w książce jest nawet zdanie „zajebisty jednoręczny topór”. 😀 Jestem zdania, że nie warto się bać odstaraszyć parę osób swoim (czasami trochę dziwnym) stylem. Już na pewno jest to lepsze od ghostwritingu, który czasami zdarza się u osób, które po prostu chcą zmonetyzować swój zasięg w sieci.

Przedsprzedaż – sposób na określenie nakładu i finansowanie druku

Na przedsprzedaż książki papierowej zdecydowałem się z dwóch powodów:

  • pomogła określić jaki pierwszy nakład wydrukować (zbadamy jakie jest zainteresowanie na fizyczną książkę),
  • opłaciła koszty druku (chociaż miałem na to odłożone własne środki – jednak jest to dobra opcja dla kogoś, kto takich środków nie ma).

ZAWSZE, gdy chcemy zabrać się na poważniej za jakiś projekt ich chcemy go monetyzować, to pamiętajmy, że ludzie głosują pieniędzmi. Jest ogromna różnica między osobą, której „coś się podoba”, a osobą, która jest gotowa wydać na coś pieniądze. Z ankiet można dużo wyczytać, ale ostatecznie najwięcej warta jest informacja od ludzi, którzy nie tylko „zagłosują”, ale uznają coś na tyle dobre, że są w stanie zapłacić przed otrzymaniem produktu.

Tutaj film, w którym zapowiadałem przedsprzedaż papierowej książki. Nie miałem jeszcze wtedy książki w rękach, ale odszukałem książkę (niemiecka książka o orchideach :D), która miała podobne gabaryty do ksiąki, którą miałem zamiar wydrukować. 😉

Numer ISBN – co to i jak go otrzymać?

Za Wikipedią:

Międzynarodowy Znormalizowany Numer Książki (ang. International Standard Book Number, ISBN) – niepowtarzalny 13-cyfrowy identyfikator książki; do 31 grudnia 2006 r. zawierał 10 cyfr. Według zaleceń standardu numer ten powinien identyfikować wydawcę, jak również specyficzny tytuł oraz edycję (wydanie)

Tak naprawdę ten numer nie jest nam niezbędny. Możemy książkę wydać bez numeru ISBN… (bo w sumie kto nam zabroni coś sobie wydrukować bez takiego numeru?) ale bez tego numeru podobno możemy mieć problemy ze sprzedawaniem książki z vatem 5% zamiast 23%. Przynajmniej tak gdzieś wyczytałem i był to jedyny powód starania się o taki numer.. W każdym razie otrzymanie takiego numeru jest proste, więc nie ma powodu, by pominąć ten krok przy samodzielnym wydawaniu książki. Wystarczy złożyć wniosek na tej stronie i bez problemu otrzymamy numer po paru dniach.

Jaka platforma do sprzedaży?

Zdecydowałem się na Shoplo. Dlaczego? Szafrański pisał, że u niego się sprawdziło, cena wydaje się ok… więc czemu nie?

Tutaj link do mojego sklepu na tej platformie. Całość jest prosta w konfiguracji, podpięcie pośredników płatności jest proste… większych problemów z serwisem nie miałem. Zdarzało się drobne problemy, gdy serwis padał parę razy w jeden dzień, raz domyślny pośrednik płatności serwisu miał jakieś drobne problemy (zamiast dostawać pieniądze w następny dzień roboczy, dostałem je raz po 3 dniach), ale tak to w 99% wszystko działało. Pomoc techniczna też szybko odpowiada – można zadzownić i pytać o wszystko. Jestem zadowolony i polecam.

Redakcja/korekta

Redakcję/korektę książki zleciłem tutaj: http://www.ekorekta24.pl/

Jestem bardzo zadowolony z ich usług i szczerze polecam. Trafiłem na nich przez Szafrańskiego (redagowali również jego książkę). Nie tylko poprawiają błędy, ale redagują książkę tak, by wszystko brzmiało po prostu „ładnie”.

Tutaj przykład wiadomości, którą wysłała mi dziewczyna, gdy czytała książkę przed drukiem:

Cały proces redakcji/korekty przebiegł bardzo sprawnie. Wysyłam plik książki (PDF i odt z OpenOffice) i otrzymuję profesjonalnie wyglądający dokument, w którym jest każda zmiana przed/po + uwagi pani redaktor, gdy proponuje zmienić jakieś słowo (bo np. jest to słowo potoczne, albo gdzieś za bardzo zaśmieszkowałem i proponowała, bym napisał to bardziej PRO) – ostateczna decyzja należała później do mnie.

Drukarnia, druk próbny i nieoczekiwana pomoc

W sprawie druku otrzymałem nieoczekiwną pomoc… odezwał się do mnie Irek i zaporponował pomoc. Sam drukarni nie widziałem na oczy. 😀 Przeczytał on mojego e-booka, uznał, że fajnie piszę, więc postanowił mi pomóc w całym procesie.

„BTW jakbyś chciał coś drukować to daj znać, załatwię po kosztach, bo fajnie piszesz;)”

Niżej vlog z przygotowania do druku i druku próbnego:

Irek pomagał mi w kontakcie z drukarnią i ostatecznie na mój adres wyłano mi taką paletę z 1000 książek. 😀

Krótki filmik, który wrzuciłem po otrzymaniu ksiązek z drukarni:

Chochliki drukarskie po przygotowaniu do druku

Po korekcie książka była już w naprawdę dobrym stanie. Gdy oddałem ją do przygotowania do druku, to pojawiły się nowe błędy. Kompletnie się tego nie spodziewałem.

Lekcja na przyszłość: dokładniej sprawdzić treść po łamaniu tekstu/przygotowaniu do druku. Okazało się, że wprowadziło to parę nowych literówek – kompletnie się tego nie spodziewałem.

Tak naprawdę potencjalne błędy mogą nastąpic na każdym etapie, gdy ktoś dotyka tekstu. Milion razy czytałem tekst, parę osób z zewnątrz czytało, ale zawsze coś się wkradnie. Są to głównie drobne literówki – na szczęście nic tragicznego. Przy dodruku zostaną one już poprawione. Trudno.

Puste strony pod koniec książki

Kolejna rzecz, której nie byłem świadomy. Gdy mamy twardą okładkę, to książka składana jest z arkuszy. Liczba stron musi być podzielna (zależnie od drukarni) przez np. 16, 8 etc. Gdy nie jest… to to co zostanie w arkuszu pozostanie puste. Dlatego w wielu książkach mamy pod koniec strony na „notatki” 😉 by było coś na stronach, które zostały w arkuszu.

Będę wiedział na przyszłość – za to Ty czytelniku już to wiesz! 😀

Podpisywanie – ludzie lubią podpisane książki

W przedsprzedaży sprzedało się trochę ponad 400 fizycznych książek… obiecałem podpisać każdą książke z przedsprzedaży przed wysyłką. Okazuje się, że zajmuje to więcej czasu niż się spodziewałem. 😀 Przed samym podpisywaniem musiałem pogooglać jak się podpisuje książki… bo nie miałem pojęcia na jakiej stronie się to robi, czy sam podpis wystarczy etc. 😉 Bo po prostu nie byłem pewny jak się to robi.

Ostatnio przeczytałem, że przy współpracy z wydawnictwem wydawnictwo czasami podbija cenę, gdy książka ma być z podpisem. Na szczęścię nie współpracuję z wydawnictwem. 😀 Gdy ktoś napisze mi na PW, że chce mieć podpisaną książkę, to również dzisiaj (po przedsprzedaży) książkę wysyłam podpisaną.

O wysyłce

Przed rozpoczęciem przedsprzedaży zastanawiałem się jak to wszystko wysłać… myślałem, że z wysyłaniem nie będzie tak duż pracy (głupi ja) i sam dam radę wysyłać. Wybrałem się na spacer do Poczty Polskiej i zapytałem jakie rozwiązanie mogą mi zaproponować, gdy będę miał do wysłania około 300 do max 500 ksiażek. Miła pani zawoała drugą miłą panią, która zajmowała się kurierem Pocztexu, poprosiła o dane mojej firmy i obiecała się odezwać.

Parę dni później odebrałem telefon od kolejnej miłej pani i dostałem wszystkie informacje. Poprosiłem i wsyłanie mi wszystkiego na maila… i 2 miesiące później podpisałem umowę z Pocztexem i dostałem dostęp do panelu, w którym mogę masowo nadawać paczki. Gdy wysyłam taką ilość, to 1 przesyłka kurierska Pocztexem kosztuje około 8zł. Sam panel Pocztexu większość czasu działał sprawnie. Były 2 takie dni, gdy działał jak krew z nosa 😉 ale większość czasu wszystko było ok:

Taki problem z nadawaniem pojawiał się zazwyczaj w okolicach 11-14, gdy najwięcej osób nadaje paczki. Nie ma co narzekać, tylko należy się dostosować. Wniosek: przesyłki w panelu najlepiej nadawać wcześnie rano, albo wieczorem. Mniej osób wtedy korzysta z serwisu i mamy mniejsze prawdopodobieństwo, że serwis wtedy padnie.

Pocztę miałem na szczęście blisko biura. Przez ponad tydzień zanosiłem codziennie 2 takie torby książek. 😀 Koperty bąbelkowe zamówiłem masowo na Allegro.

Nie spodziewałem się, że wysyłka jest tak czasochłonna… przez ponad tydzień pakowałem, adresowałem i wysyłałem codzinnie przez dobre 4-5 godzin. Eh – lepiej było to komuś zlecić. 😀 Na szczęście tata mi trochę pomogł w procesie pakowania. Aktualnie wysyłam codzinnie po 2-3 książki, więc już jest luz, ale pakowanie 40-50 jednego dnia, to naprawdę dużo pracy…

Co do zwrotów: aktualnie na ponad 500 wysyłek miałem 3 zwroty. 2 zwroty, bo kupujący podał zły adres, 1 bo nikt nie odebrał i nie zareagował na awizo.

O e-booku

Konwersję drugiego wydania zleciłem firmie virtualo.pl i jestem zadowolony z wykonanej pracy.

Podobno e-booki sprzedają się w Polsce zdecydowanie gorzej od książek papierowych. U mnie tak nie jest. Więcej osób kupuje e-booka, chociaż cena jest bardzo zbliżona. I to mimo ogromnej skali piractwa mojej książki. O moim podejściu do piractwa książki nagrałem kiedyś już vloga [w skrócie: nie walczę z nim (bo w sumie i tak nie mam na to zasobów czasowych – mogę lepiej spożytkować swój czas) i traktuję to jako darmową reklamę]:

Wrzuciłem nawet taką stronę do książki/e-booka:

Nie popieram w żaden sposób piractwa, ale w przypadku mojej książki głównym celem jest to, że ma się ona przydać i pomóc jak największej liczbie osób. Naprawdę szkoda mi czasu, by ścigać dzieciaka, którego zwyczajnie nie stać na zakup. Sam na życzenie (gdy ktoś wspomni, że jest zwyczajnie w kiepskiej sytuacji finansowej i prosi o udostępnienie) wysyłam plik PDF książki. Robię tak, bo założyłem, że u mnie całość będzie miała trochę inny model biznesowy…

…trochę nietypowy model biznesowy

Książkę i e-booka traktuję jako formę dobrowolnego wspracia mojej działalności. Czytelnik ma uporządkowane od A do Z, to o co statystycznie najczęściej pyta, a ja mam sposób, by jakoś finansować moją działalność w sieci. Taki mój odpowiednik profilu na Patronite: chcesz mnie wesprzeć -> kup książkę/e-booka.

Marketing

Na płatny marketing nie wydałem nawet złotówki (może potestuję w przyszłości jakieś płatne formy reklamy – na razie nie próbowałem). Wykorzystałem do tego wyłącznie moje zasięgi.

Czyli mój marketing to głównie:

  • wrzucanie informacji o książce na mój kanał YouTube (14k subskrybccji),
  • wrzucanie informacji na Facebooka (4k polubień),
  • wrzucanie informacji na Twtittera (600 obserwujących),
  • wrzucanie informacji na Wykop (prawie 900 obserwujących),
  • informowanie o książce w mailingu (prawie 2000 osób na liście mailingowej).

Pod koniec przedsprzedaży postanowiłem podzielić się aktualnymi liczbami. Takie pokazanie liczb również podbiło widoczność książki i poprawiło wyniki:

Milion wyświetleń na YT – ile to sprzedało książek?

W ramach książki współpracuję z innymi firmami. Współpracuję m. in. z Magazynem „Programista” i szkołą programowania „Coders Lab„. W ramach naszej współpracy książka zyskuje na dodatkowej widoczności np. przez wzmiankę o niej w mailingu, na FB etc.

Pierwsze spotkanie autorskie w Warszawie

W ramach współpracy ze szkołą „Coders Lab” zorganizowano mi również pierwsze spotkanie autorskie. Oficalnie na event zapisało się ponad 260 osób! 🙂 Faktycznie przyszło na oko z 150? Nie liczyłem dokładnie, ale pustych miejsc praktycznie nie było.

Po spotkaniu autorskim 10 osób wybrało się ze mną na mały after. 😀

Więcej o samym spotkaniu możecie przeczytać w tym wpisie:

Spotkanie autorskie w Warszawie – 13.06.2017

Książka w księgarni?

Okazało się, że o książce było na tyle głośno, że odezwała się do mnie sieć Książnica Polska. Niedługo moja książka będzie dostępna w paru ich księgarniach. Będę na pewno informował, dzie dokładnie będą dostępne. Wszystko już dogadałęm, muszę tylko kupić odpowiednie kartony, w których mogę wysłać im książki – jak dobrze pójdzie to będą dostępne od następnego tygodnia. 😀

Książka będzie dostępna w księgarniach Książnicy Polskiej w:

  • Warszawie,
  • Olsztynie,
  • Wrocławiu,
  • Lublinie.

Jak widać nie trzeba mieć zewnętrznego wydawnictwa, by pojawić się w księgarni. Wystarczy zasięg w sieci.

Koszty

Co do kosztów. Łącznie wydanie książki kosztowało mnie około 14k.

  • Druk 1000 egzemplarzy z twardą okładką około 10k.
  • Pozostałe rzeczy (redakcja/korekta, przygotowanie do druku, przeróbka na formaty e-booka): około 4k.

Ile książek się sprzedało?

Z pierwszego nakładu 1000 książek ubyło już ponad 600 sztuk. Zostało niecałe 400. Będę niedługo musiał myśleć o dodruku. 🙂 E-booków (pierwsze wydanie e-booka dostępne jest już ponad rok) poszło aktualnie około 1400… więc aktualnie łącznie dobiłem do około 2000 sprzedanych egzemplarzy. Wydając samodzielnie – bez wydawnictwa.

Przypominam, że e-booka sprzedaję już ponad rok. Aktualny przychód z e-booka i książki papierowej to około 75 000zł. Na pewno nie jest to jakaś rewelacja, ale jak na moje skromne zasięgi, to jestem zadowolony z wyników.

Kolejna książka?

Dużo osób o to pyta. Mam nawet listę czytelników, którzy proszą, by ich powiadomić, bo kupią w ciemno, gdy wydam coś nowego. 😀 Napisanie i samodzielne wydanie książki to BARDZO wyczerpujący proces. Rozważam napisanie czegoś nowego, ale na pewno chcę trochę odpocząć zanim zbiorę się za następną książkę. Może w 2018 zacznę pisać coś nowego – aktualnie szykuję trochę inny projekt edukacyjno/rozrywkowy. 😀 Za jakiś czas poinformuję na blogu o szczegółach.

Największe błędy:

Lista błędów, które popełniłem w całym procesie wydawania książki:

  • komunikaowałem termin (kwiecień, najpóźniej maj) zanim tak naprawdę wiedziałem ile z tym będzie pracy 😉 gdybym terminu nie podał i wydał książkę np. miesiąc później, to pewnie wyłapano by trochę więcej literówek, które powstały w procesie przygotowania do druku,
  • nie przewidziałem, że w procesie łamania/przygotowania do druku mogą wkradać się błędy. Powinienem to lepiej przypilnować,
  • nie doinformowałem się o składaniu książek z twardą okładką (arkusze po 16 stron), przez co na końcu książki jest parę pustych stron. Na przyszłość w takim miejscu dam nagłówek „notatki”, 😉
  • samodzielne wysyłanie książek z przedsprzedaży. O ile z samodzielnym wysyłąniu 2-3 książek na dzień nie mam problemu (ot robię sobie spacer z biura do poczty i po drodze coś zjem), to nie spodziewałem się tego jak czasochłonne będzie wysłanie 400 książek z przedsprzedaży. Na przyszłość zlecę to na zewnątrz, by nie poświęcić na to ponad tydzień własnego czasu.

I to w sumie tyle… 🙂 całość udało się zrealizować niespodziewanie sprawnie.

 Podsumowanie

Gdy ma się trochę kapitału (na druk i opłacanie pozostałych wymioninych etapów), to samodzielne wydanie książki nie jest bardzo trudne. Ot trochę czasochłonne, trzeba załatwić trochę drobnych rzeczy. Zdecydowanie trudniej napisać i sprzedać książkę.

Samo wydanie fizycznej książki (nie mówię o napisaniu) to w dzisiejszych czasach stosunkowa prosta (ale czasochłonna i stresująca!) sprawa. No i trzeba wcześniej zbudować sobie zasięgi, by książkę później sprzedać (w przypadku, gdy nie inwestujemy w płatną promocję).

Przeczytałeś retrospektywę do końca?

W nagrodę udostępniam kod rabatowy na darmową wysyłkę. 😀 Kod rabatowy „retrospektywa” pozwala Ci zamówić fizyczną książke bez kosztów wysyłki.


 

7 thoughts on “Retrospektywa z samodzielnego wydania książki „Junior Developer”

  • pankominek pisze:

    O książce dowiedziałem się na Facebooku Coders Lab, więc widać że współpraca się opłaciła. Ta książka to dobra robota. 🙂

  • Marek pisze:

    Gratulacje! Kupiłem już jako e-book na PolakPotrafi.

    • JavaDevMatt pisze:

      O, super. 🙂 Btw. dzisiaj zaczynam wysyłać wersję na czytniki II wydania tym, którzy kupili pierwsze wydanie. Muszę w końcu też zrobić update w sklepie, bo nadal wisi tam I wydanie e-booka. 😀

  • objectprogr pisze:

    Co do osób, które kupią w ciemno kolejną Twoją książkę, to w 100% sam do nich należę. Miejmy tylko nadzieję, że albo czas zleci szybko, albo zdecydujesz szybciej wydać kolejną książkę ;D

  • Bartek pisze:

    Ale jednej rzeczy to ja nie rozumiem. Płacisz za usługę korekty, a mimo wszystko w książce pojawiają się literówki i inne błędy? To samo było u Michała, w jego książce było chyba około 100 błędów, co jest liczbą kompletnie nieakceptowalną. Może więc ta ekorekta24 nie działa tak jak powinna? No bo jak się płaci kilka tysięcy za korektę, no to z całym szacunkiem ale wymagałbym dobrej jakości usług. Nie mówię, że błędy nie mogą się zdarzyć, bo nie myli się ten kto nic nie robi, ale w tych przypadkach jest ich zdecydowanie za dużo.

    • JavaDevMatt pisze:

      Nie wiem jak z błędami u Michała, ale u mnie wszystkie, które mi dotychczas zgłoszono (albo sam zauważyłem), to sprawa osoby od przygotowania do druku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *